Cześć!
Och zapomniałam jak bardzo swatchowanie glitterowych lakierów jest ekscytujące! ♥ Czy Wy też macie ten dreszczyk kiedy na makro uda się Wam idealnie uchwycić drobinki w brokatowym lakierze? Ja aż dostaję ciarek ^^ Uwielbiam się pastwić nad makro zdjęciami takich cudów, a kto inny jest królową w najbardziej odjechanych glitterach jak nie Lynnderella! Dawno nie malowałam tymi lakierami i muszę do tego wrócić. Zmotywowały mnie do tego zdjęcia, które zrobiłam już dawno, ale dopiero teraz doczekały się swojej publikacji.
Zapraszam Was na swatche i krótką recenzję lakieru Lynnderella o wdzięcznej nazwie Chel Sea of Love♥
LakieryLynnderella mają to do siebie, że są chyba najbardziej szalonymi, zwariowanymi i napakowanymi glitterami jakie spotkałam. Połączenia kolorów i drobinek wydają się być na pierwszy rzut oka przypadkowe, ale ja wierzę, że jest w tym czysta kreatywność i pasja do glitteru ♥
Chel Sea of Love to przepięknie kryjący, niebieski glitter. W morskiej bazie zatopione jest mnóstwo drobnego brokatu, który świetnie komponuje się z mieniącymi się na zielono hexami i wielokształtnymi kawałeczkami ♥ Całość kojarzy mi się z takim błyszczącym się w słońcu morzem - cudo!
Jeśli chodzi o techniczne sprawy, to lakier dobrze się rozprowadza, nie zbiera się nieładnie na pędzelku. Oczywiście jak to z glitterami bywa raczej polecam używać bazy peel off jeśli nie chcecie stracić życia podczas zmywania go. Na pewno komponowałby się z jakimś morskim stemplem lub ręcznie malowanym wzorem, aczkolwiek solo też robi robotę ♥
Zobaczcie zresztą same!
Jeszcze jedno o czym zapomniałam powiedzieć... lakiery te mają przeurocze etykietki, które z tego co wiem są ręcznie pisane (a potem tylko powielane, albo z racji limitowanych edycji serio każda jest ręcznie pisana!) przez właścicielkę czyli Lynn♥ Czyż to nie urocze? ♥
I jak podoba się Wam ten glitter? ♥ Nie wiem czemu, ale lakiery Lynnderella darzę niesamowitym sentymentem. Pamiętam, że zakochałam się w nich jeszcze długo przed tym jak zaczęłam pisać bloga... może dlatego ^^ Dajcie znać czy miałyście okazję ich używać i czy lubicie takie przeładowane drobinkami lakiery ♥
Glitterowe całuski!
Och zapomniałam jak bardzo swatchowanie glitterowych lakierów jest ekscytujące! ♥ Czy Wy też macie ten dreszczyk kiedy na makro uda się Wam idealnie uchwycić drobinki w brokatowym lakierze? Ja aż dostaję ciarek ^^ Uwielbiam się pastwić nad makro zdjęciami takich cudów, a kto inny jest królową w najbardziej odjechanych glitterach jak nie Lynnderella! Dawno nie malowałam tymi lakierami i muszę do tego wrócić. Zmotywowały mnie do tego zdjęcia, które zrobiłam już dawno, ale dopiero teraz doczekały się swojej publikacji.
Zapraszam Was na swatche i krótką recenzję lakieru Lynnderella o wdzięcznej nazwie Chel Sea of Love♥
LakieryLynnderella mają to do siebie, że są chyba najbardziej szalonymi, zwariowanymi i napakowanymi glitterami jakie spotkałam. Połączenia kolorów i drobinek wydają się być na pierwszy rzut oka przypadkowe, ale ja wierzę, że jest w tym czysta kreatywność i pasja do glitteru ♥
Chel Sea of Love to przepięknie kryjący, niebieski glitter. W morskiej bazie zatopione jest mnóstwo drobnego brokatu, który świetnie komponuje się z mieniącymi się na zielono hexami i wielokształtnymi kawałeczkami ♥ Całość kojarzy mi się z takim błyszczącym się w słońcu morzem - cudo!
Jeśli chodzi o techniczne sprawy, to lakier dobrze się rozprowadza, nie zbiera się nieładnie na pędzelku. Oczywiście jak to z glitterami bywa raczej polecam używać bazy peel off jeśli nie chcecie stracić życia podczas zmywania go. Na pewno komponowałby się z jakimś morskim stemplem lub ręcznie malowanym wzorem, aczkolwiek solo też robi robotę ♥
Zobaczcie zresztą same!
Większość lakierów firmy Lynnderella pochodzi z limitowanych kolekcji dlatego są tak bardzo wyjątkowe i unikatowe. Dodatkowo są ręcznie robione :) Te, które obecnie są dostępne w sprzedaży możecie znaleźć tutaj: http://lynnderella.storenvy.com/ Cenowo wahają się od 18$ do nawet 40$ za te najbardziej wypasione i serio jest ich wtedy dosłownie kilka sztuk!
Jeszcze jedno o czym zapomniałam powiedzieć... lakiery te mają przeurocze etykietki, które z tego co wiem są ręcznie pisane (a potem tylko powielane, albo z racji limitowanych edycji serio każda jest ręcznie pisana!) przez właścicielkę czyli Lynn♥ Czyż to nie urocze? ♥
I jak podoba się Wam ten glitter? ♥ Nie wiem czemu, ale lakiery Lynnderella darzę niesamowitym sentymentem. Pamiętam, że zakochałam się w nich jeszcze długo przed tym jak zaczęłam pisać bloga... może dlatego ^^ Dajcie znać czy miałyście okazję ich używać i czy lubicie takie przeładowane drobinkami lakiery ♥
Glitterowe całuski!